Bazar złych snów

Bazar złych snów - Prószyński i s-ka

Pisanie opowiadań to wielka sztuka - tak twierdzi Stephen King. Dodaje przy tym, że krótka forma rządzi się swoimi prawami, nakłada na twórcę liczne ograniczenia. Trzeba "walczyć z poczuciem własnej niedoskonałości". Pisząc powieści można sobie pozwolić na mały skok w bok rozwijając dodatkowy wątek, a w opowiadaniu nie jest to proste.

Swoje pierwsze opowiadanie King napisał już w szkole podstawowej. Używał powielacza do kopiowania i rozprowadzał je wśród innych uczniów. Następnie była krótka przygoda z gazetką wydawaną wraz z bratem Dave'm i pierwsze opowiadanie za które dostał pieniądze: "I Was a Teenage Grave Robber" (sprzedane w 1965 roku do zinu "Comic Review"). Do szerszej grupy czytelników King dotarł dopiero dwa lata później po sprzedaniu opowiadania "The Glass Floor" do magazynu Startling Mystery Stories.

Przez wiele lat utrzymywał się z opowiadań sprzedawanych do pism dla mężczyzn (Gent, Adelina, Gallery, Cavalier), w których opublikowano opowiadania takie jak "Truskawkowa wiosna", "Jaunting", "Cmentarna szychta" czy "Ciężarówki". Jak sam wspomina, to dzięki czekowi za jedno z opowiadań nie trafił do więzienia kiedy postanowił po pijaku zebrać z drogi pachołki rozstawione przez służby drogowe. To czeki za opowiadania opłacały leki dla dzieci i piwo dla niego. Pomimo, że to powieści przyniosły mu sławę i pieniądze, nigdy nie przestał pisać i sprzedawać opowiadań do prasy.

Przeglądając spisy treści zbiorów opowiadań Kinga można dojść do wniosku, że to niezła mieszanka. Parafrazując znany cytat: "zbiór opowiadań jest jak pudełko czekoladek" i nie każdy może lubić gorzką czy białą, ale każdy znajdzie dla siebie jakiś smakołyk. Taka właśnie jest natura zbiorów opowiadań i tak też jest w przypadku najnowszego - "Bazaru złych snów".

Dochodząc do miejsca, w którym należy zacząć mówić o najnowszym zbiorze - nie wiem od czego zacząć. Niezwykłą przygodą było jeszcze raz przeczytać opowiadania, które już znałem, ale słabo pamiętałem (większość ukazała się w amerykańskiej prasie), a jeszcze większą radością przeczytać te, do których wcześniej nie dotarłem. Zacznę jednak nietypowo, bo od przestrogi.

The Bazaar of Bad Dreams USW "Bazarze złych snów" każde opowiadanie poprzedzone jest krótki wstępem. Jest to ukłon Kinga w stronę tzw. "Stałego czytelnika" (Constant Reader), którym komunikuje się on ze swoimi fanami. Przestrzegam jednak - nie czytajcie wstępów przed opowiadaniami. Najpierw przeczytajcie opowiadanie, a później wróćcie do słów Kinga. Jak zwykle w tych wstępach, King pisze o okolicznościach powstania opowiadań, źródłach inspiracji i ciekawostkach. Jednak, moim zdaniem, umieszczenie tych wstępów przed opowiadaniami jest złym zabiegiem. Bardziej odpowiadał mi rozwiązanie zastosowane w "Po zachodzie słońca" gdzie wszystkie te notki, były dodatkowym rozdziałem na końcu zbioru. Umieszczenie przed opowiadaniem słowa od autora, w którym pisze on o inspiracjach, niekiedy zdradzając istotne części fabuły, ewidentnie psuje przyjemność czytania.

Przechodząc do opowiadań i nawiązując do przydługiego wstępu, nie zaskoczę nikogo opinią, że są opowiadania lepsze i gorsze (jak te czekoladki). Ale czy są złe? Moim zdaniem nie - są różne, bo różne są ich inspiracje i bohaterowie. Słabe mogą być tylko kiedy porównujemy je do siebie nawzajem. Każde z tych opowiadań ma pewne tło i w mojej opinii żadne z nich nie jest napisane samo dla siebie.

Zabierając się za recenzję miałem zamiar całkowicie pominąć wiersze, zmieniłem jednak zdanie w stosunku do "Kościoła z kości", który wprowadził mnie w niezwykły nastrój. Ta narracyjna opowieść przypomina trochę pijacką wyliczankę o beczkach rumu, ale to tylko dodaje jej uroku, narzuca odpowiednie tempo. Aż nie mogę się doczekać wysłuchania go w wersji audio. Wiersz ten zasługuje na uwagę, bo jest jednym z dwóch tekstów, które mają swoje korzenie jeszcze w latach studenckich. Pierwotna wersja zaginęła i pewnie nigdy nie dowiemy się w jakim stopniu odtworzona wersja ją przypomina.

Drugim z odświeżonych tekstów jest opowiadanie "130 kilometr" będące, w mojej opinii, świetnym otwarciem zbioru. Jak sam King powiedział, opowiadanie to jest pierwsze w zbiorze, bo takich tekstów ludzie od niego oczekują. Poznając młodego bohatera opowiadania dostałem to co lubię najbardziej: historię. Dziewięcioletni Peter samotnie trafia na opuszczony parking gdzie "smakuje" życia dużych chłopaków i... zasypia. No tak - brzmi słabo, ale to dopiero początek. Przyznaję, że ten wstęp jest dość przydługi i nastawia czytelnika na konkretny tor opowieści, najprawdopodobniej obyczajowej, ale wtedy dostajemy obuchem w głowę i na parking wpada zabłocony samochód nieokreślonej marki, który... pożera ludzi. Nawet sam autor wskazuje na podobieństwo do "Christine" (mi do głowy przyszedł "Buick 8"), ale zapewniam was, że to nie to. Tak naprawdę do końca nie wiemy co "to" jest - wiemy jednak, że jest głodne i że gdzieś tam śpi chłopiec, którego historię poznaliśmy i który musi odegrać w historii jakąś rolę. O ile może nam nie przypasować zakończenie to trzeba przyznać, że sposób w jaki napisana jest historia, wprowadzane kolejne postacie i doprowadzenie do końca jest mieszanką absurdalnego Kinga z dawnych lat z obecnym, chętniej stawiającym na proste rozwiązania fabularne.

Jeśli już jesteśmy przy zakończeniach to musze wspomnieć o opowiadaniu "Wydma", którego zakończenie zaskoczyło nie tylko mnie. Sama historia też jest ciekawa, chociaż z pewnością miała potencjał na rozwinięcie. Jednak pamiętajmy, że pisząc opowiadania autor musi trzymać swoją wyobraźnię na uwięzi i w tym przypadku wyraźnie widać, że King to robi.

Opowiadania "Wredny dzieciak" i "Ten autobus to inny świat" darzę szczególnym sentymentem bo kojarzą mi się z wizytą Kinga w Europie w 2013 roku. "Ten autobus to inny świat" narodził siępodczas wizyty Kinga w Paryżu, a opowiadał o nim kilka dni później na spotkaniu w Hamburgu (we wstępie do tego opowiadania jest błąd - King napisał, że był w Paryżu w 2011 roku, jednak w rzeczywistości był to rok 2013). Pokazuje ono jak w dzisiejszych czasach reagujemy na dziwne wydarzenia. W chwili, gdy powinnismy zareagować, bić na alarm, zaczynamy relatywizować to co widzieliśmy i tłumaczyć sobie, że przeciez ktoś inny też to widzi. "Ja się spieszę - niech ktoś inny biegnie po pomoc".

Po zakończeniu trasy promocyjnej, jako podziękowanie dla fanów za miłe przyjęcie, King udostępnił opowiadanie "Wredny dzieciak" jako ebook, ale wyłącznie we Francji i w Niemczech. Historia człowieka wielokrotnie wystawianego na próbę i nękanego przez widmowego wrednego dzieciaka napisana jest w charakterystyczny dla Kinga (i tego zbioru) sposób. Ponownie dostajemy relację wydarzeń, historie życia skazanego na śmierć mordercy dziecka, który akceptuje swój los, jednak nadal jest przekonany, że postąpił słusznie.

Całkowitym przeciwieństwem stylu Kinga jest opowiadanie "Śmierć". Jeśli miałbym przeczytać je nie znając autora, w życiu bym nie zgadł, że King jest autorem tego opowiadania. Jest ono tak odmienne stylistycznie od pozostałej jego twórczości, że jedynie zastosowane motywy fabularne mogłyby naprowadzić na tożsamość autora, a i tak byłaby to zgadywanka. Jednak jeśli czytelnik zauważy te podobieństwa i się nimi zasugeruje, to finał bez wątpienia będzie podwójnie zaskakujący.

Często Stephen King określany jest jako obserwator życia codziennego. Podobne sformułowanie znalazło się też w uzasadnieniu towarzyszącemu wręczeniu pisarzowi Narodowego Medalu Sztuki przez Prezydenta Obamę. To stwierdzenie nie jest bezzasadne o czym świadczą opowiadania takie jak "Premium Harmony" czy "Moralność". Pierwsze skupia się na małżeństwie popadającym w coraz większy marazm i wrogość na tle kryzysu gospodarczego. Nie potrafiąc udźwignąć problemów finansowych zwracają się przeciwko sobie i toczą psychiczną wojnę na docinki i kłótnie o drobiazgi. Zakończenie może trochę zawieźć, ale życie nie zawsze oferuje oczywiste rozwiązania. "Moralność" również zbudowana w scenerii upadku gospodarki, tragedii wielu rodzin, które traciły miejsce do życia z powodu bezrobocia, a innych zmuszając do życia w strachu przed stratą jedynego źródła utrzymania. Pokazuje jakich czynów jesteśmy gotowi się dopuścić i jaki może mieć na nas wpływ sprzedawanie duszy diabłu. Główny element fabuły wydaje się troszkę przerysowany i wyolbrzymiony, przypomina też "Niemoralną propozycję" chociaż z innym podtekstem. Po odkryciu punktu kulminacyjnego, pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy czytelnikowi to: "O to całe halo? O taką pierdołę?". I to właśnie jest ta moralność, na którą zwraca uwagę King. Cytując innego recenzenta - jeśli to jest pierdoła "to mamy poważny problem ze społeczeństwem".

Trzecim dość ważnym społecznie opowiadaniem jest "Herman Wouk nadal żyje". Dziwny tytuł, ale kryje się za nim ciekawa historia. W 2010 roku Stephen przegrał zakład ze swoim synem Owenem i musiał napisać opowiadanie do wymyślonego przez niego tytułu. Owen za pewne chciał wymyślić możliwie najbardziej kuriozalny tytuł i to mu się bez wątpienia udało. Jednak to co kryje się w tekście Kinga nie jest kuriozalne. Opowiadanie to z pewnością będzie często krytykowane jako najbardziej odstające od reszty. Dla niektórych może być tą niedobrą gorzką czekoladką, ale w rzeczywistości jest niezwykle dojrzałe. Mając świadomość, że może być ciężko wybronić swoją opinię i że będzie mi to wypominane, powiem na swoim przykładzie. Po raz pierwszy przeczytałem je w 2011 roku kiedy ukazało się w magazynie The Atlantic i stwierdziłem, że jest słabe (mówiąc łagodnie). Kilka dni temu przeczytałem je jeszcze raz i te 4 lata całkowicie zmieniły mój odbiór. Czemu taka zmiana? Może dlatego, że przez te cztery lata znacznie wzrosło moje zadłużenie i po prostu łatwiej postawiłem się w sytuacji bohaterek opowiadania? Nie potrafię sobie wyobrazić egzystowania w tak beznadziejnej sytuacji życiowej. Dodatkowo, wynikający z konstrukcji opowiadania kontrast pomiędzy będącymi w sile wieku, ale w beznadziejnej sytuacji, matkami, a dwójką stojących nad grobem poetów wprowadził mnie w bardzo pesymistyczny nastrój.

Starość i umieranie coraz częściej przewija się w twórczości Kinga. Pierwszym tego objawem była "Bezsenność", a w "Bazarze złych snów" oprócz wspomnianego "Herman Wouk nadal żyje" są jeszcze inne opowiadania o ludziach na "ostatniej prostej". Młodzi ludzie z natury są optymistami. Myślenie o śmierci jest dla nich ostatecznością i rzadko zastanawiają się co czeka nas "po drugiej stronie". Na łożu śmierci znajduje się bohater "Ĺťycia po życiu" i jakże jest zdziwiony tym co czeka go po tym gdy ostatni oddech opuści jego płuca. Ten tekst to głównie monolog na temat cyklu życia i przemijania. Bohater ma nadzieję wygrać z systemem, jednak ten nie daje mu szansy. (Pamiętajmy - KA jest kołem).

Czasami bywa tak, że czytając wiemy, że coś jest dobre, ale dziwnym trafem do nas nie przemawia. Nie ma tej iskry, która rozpala emocje. Ja tak miałem czytając opowiadanie "Pan Ciacho". Gdzieś w środku miałem świadomość, że ten tekst zasługuje na pochwałę, ale nie potrafiłem odnaleźć tego elementu. Może to wina biometu? W każdym razie opowiadanie bardziej mnie uśpiło niż zaciekawiło, nawet pomimo lubianego i często wykorzystywanego przez Kinga zabiegu narracyjnego polegającemu na tym, że "ktoś komuś cos opowiada".

"Batman i Robin wdają się w scysję" obrazuje relację pomiędzy dojrzałym mężczyzną i jeszcze starszym schorowanym ojcem przebywających na co dzień w hospicjum. Panowie spotykają się raz na tydzień jedząc wspólnie kolację podczas, której odgrywają te same schematy, bo staruszek ma problemy z pamięcią - nie pamięta, że tydzień wcześniej już jadł w tej restauracji za to doskonale pamięta sąsiadkę która była jego kochanką. Kiedy w drodze powrotnej do hospicjum, życie syna jest zagrożone przez groźnego osiłka, staruszek odnajduje w sobie siłę bohatera.

Po wypadku, któremu King uległ w 1999 roku poddany był długotrwałej i bolesnej rehabilitacji, o czym wielokrotnie wspominał w wywiadach i tekstach nie związanych z fikcją. Tragiczny wypadek odtwarzał kilkukrotnie - raz w "Łowcy snów", innym razem w scenariuszu do serialu "Szpital Królestwo". W "Zielonym bożku cierpienia" rozprawia się z cierpieniem, które towarzyszy rehabilitacji. Jak jednak sam zaznacza nie jest to jego historia, swoim doświadczeniem jedynie uwiarygodnił opowiadanie. Sam tekst wypada całkiem dobrze, o niebo lepiej niż udostępniony kilka lat temu w Internecie komiks.

Wisienką na torcie "Bazaru złych snów" jest opowiadanie "Ur". Jak wspomniał we wstępie King, "Dopóty, dopóki pisarz nie przejdzie na emeryturę albo nie umrze, jego praca się nie kończy". Twórca nigdy nie jest zadowolony ze swojej twórczości "zawsze można coś doszlifować". Odnosi się tu właśnie do tego opowiadania, które po raz pierwszy ukazało się jako ebook w 2009 roku, a tutaj mamy jego przeredagowaną wersję. Ale nie to jest najistotniejsze. Dla mnie, fana, najistotniejsze jest to, że "wszystko służy Wieży". Czytając to zdanie dostałem gęsiej skórki. To doskonale obrazuje jak doświadczenia czytelnika współgrają z twórczością autora. Zagłębiając się w świat tworzony przez tak kreatywną jak King osobę, nie sposób opędzić się od skojarzeń, w tym przypadku zamierzonych. Historia staromodnego bibliofila, który wbrew sobie kupuje elektroniczny gadżet zwany Kindle jest echem opowiadań o nawiedzonych przedmiotach takich jak "Gryziszczęka", "Magiel" czy "Drogowy wirus zmierza na północ", ale poprowadzonych ku całkiem odmiennemu zakończeniu. Czytnik jest tutaj wrotami do innych światów, w których porządku pilnuje policja paradoksu w osobliwych musztardowych płaszczach.

"Złe samopoczucie" ukazało się już w Polsce w rozszerzonym wznowieniu zbioru "Czarna bezgwiezdna noc" (w innym tłumaczeniu - jako "Pod psem"). Przeczytałem je powtórnie starając się odebrać je na nowo. Zakończenie jest przewidywalne, ale to historia liczy się najbardziej - czyli sposób prowadzenia do finału. Czytając jesteśmy przekonani, że znamy zakończenie i zbliżając się do ostatnich stron liczymy w głębi ducha, że coś się zmieni. Nie zmienia się, bo nie zawsze musi być twist, nie zawsze musi być kopniak w podbrzusze.

Jedną z najobszerniejszych kreacji Kinga (oprócz cyklu "Mroczna Wieża") jest miasteczko Castle Rock i jego otoczenie. W "Pijackich fajerwerkach" wracamy na stare śmiecie i wraz z Andy Clutterbuckiem (teraz szeryfem) wysłuchamy opowieści o niezwykle zaciętej rywalizacji pomiędzy rodowitymi mieszkańcami Maine i przyjezdnymi turystami. Rewelacyjna narracja w formie zeznania nadaje jej lokalnego kolorytu. Samo opowiadanie nie jest horrorem ani dramatem, ale doskonałą komedią przerysowującą ludzką naturę.

Echa nawiązań do wczesnej twórczości napotykamy też w nigdzie nie publikowanych wcześniej "Nekrologach". Początkujący dziennikarz, który odkrywa, że jeśli napisze nekrolog żyjącego człowieka to ten umrze boi się, że jego umiejętnością zainteresują się rządowe agencje pokroju Sklepiku. Jakkolwiek pomysł na "zabijanie nekrologami" może się wydawać absurdalny to miejmy w pamięci "Edytor tekstu". Bez wątpienia jest to jeden z ciekawszych tekstu w zbiorze.

Nie sposób też przejść obojętnie obok "Billy Blokady" - drugiego w kolejności najdłuższego opowiadania w zbiorze, którego główną tematyką jest ukochany sport Kinga - baseball. Opowiadanie ukazało się w 2010 roku jednak nie mogłem się do niego zmusić. Stwierdziłem, że nie znam się na baseballu, więc czytanie w oryginale może być trudne. Chyba dobrze zrobiłem, a sama historia podążyła w całkiem innym kierunku niż się spodziewałem (a baseballu nadal nie rozumiem). Jeśli nie przeszkadzają wam liczne techniczne opisy tego sportu (dla mnie bełkot) to finał może was zaskoczyć.

"Bazar złych snów" nie kończy się szczęśliwie. Zbiory opowiadań może i przypominają pudełko czekoladek, ale życie nie jest usłane słodkościami. "Letni grom" jest ostatnim i najlepszym opowiadaniem w zbiorze. I dziwo nie jest to opowiadanie z gatunku horroru. W zbiorze opowiadań "Po zachodzie słońca" znajdowało się krótkie opowiadanie "Dzień rozdania świadectw", a "Letni grom" może być (a może jest?) inną opowieścią z tego samego świata. Bo cóż pozostaje do zrobienia ostatniemu człowiekowi na umierającej ziemi? Prosta historia i bardzo przejmujące zakończenie sprawiły, że zamykając książkę żałowałem, że lekturę mam już za sobą.

The Bazaar of Bad Dreams UKPodczas czytania zbiorów opowiadań i antologii, zawsze układam listę tych lepszych i tych, które mniej przypadły mi do gustu i założę się, że porównując taką listę chociażby z innymi recenzjami natrafię na rozbieżności. Tak samo jak różne są w "Bazarze złych snów" opowiadania - tak samo różne są nasze gusta i upodobania. Przez 40 lat każdy się zmienia. Ludzie dojrzewają, zmieniają gusta i zainteresowania. Nie - Stephen King nie zmienił zawodu (jak sam twierdzi nie mógłby żyć bez pisania), jednak z pewnością zmieniła się jego twórczość, a opowiadania doskonale obrazują zarówno kierunek jak i tempo tych zmian. Od opowiadań czysto horrorowych ("Dzieci kukurydzy", "Babcia"), poprzez groteskowe i niemal absurdalne ("Magiel", "Kosiarz trawy", "Palec") aż do tych uznawanych za "nową falę" - "Człowiek w czarnym garniturze", "Rzeczy, które po sobie zostawili"), przy czym za przełomowy można uznać okres pomiędzy zbiorami "Marzenia i koszmary" i "Wszystko jest względne" - wtedy zaczęły przeważać opowiadania troszkę poważniejsze, mniej surrealistyczne za to bardziej świadome społecznie. Uważam, że w "Bazarze złych snów" każdy znajdzie coś dla siebie - zarówno wielbiciel klasycznego Stephena Kinga epatującego absurdalnymi pomysłami, jak i ten łaknący nieco poważniejszej lektury. Ja dla siebie znalazłem wiele pysznych słodkości.

Czytając powieści zwykle pochłaniam ją bardzo szybko. Czasami na siłę staram się rozłożyć lekturę w czasie, aby dawkować sobie przyjemność. Nie jest to proste, bo cały czas chcę wiedzieć co stanie się dalej. Ze zbiorami opowiadań jest dużo prościej, bo łatwiej mi zamknąć książkę po zakończeniu jednego opowiadania, odłożyć lekturę kolejnego na następny wieczór. Podelektować się unikalnymi smaczkami i pomyśleć nad ich przesłaniem. Dzięki temu radość trwa dłużej. Zazdroszczę wam - bo ta radość z lektury jest przed wami.
Zapowiedzi

2019-09-26

"Creepshow"

2019-10-04

"W wysokiej trawie"

2019-10-23

"Castle Rock"

2019-11-08

"Doctor Sleep"

Social Media
STRONA NA SKRÓTY: