"Billy Summers" mrocznie na wakacje


Nie ma dla mnie lepszego dnia w roku niż dzień premiery nowego Kinga. Pewnie przez wielu z czytelników uznany za szczęśliwca miałem okazję wcześniej przeczytać "Billiego Summersa", jednak teraz to ja Wam zazdroszczę, że tę przyjemność macie przed sobą. Wpadając w letnią ramówkę premier, powieść serwuje nam niezwykłą przygodę w sam raz na podróż, leżakowanie z zimnym napojem czy spokojną lekturę w cieniu altanki . I nie, nie jest to horror, na których wychował mnie King (trochę szkoda, że ostatnio odsuwa się od tego gatunku), ale i tak jako powieść wciąga, zaskakuje i stwarza pole do refleksji.

Tytułowy Billy Summers to weteran wojny w Iraku (były snajper) i płatny zabójca. Ale nie taki całkowicie zły, ale z własnym kodeksem - niczym serialowy Dexter Morgan przyjmuje zlecenia tylko na złych ludzi. Na pierwszy rzut oka trąci to trochę stereotypem, bo przecież płatny zabójca będący głównym bohaterem opowieści nie wzbudziłby sympatii czytelnika więc to oczywiste, że musi mieć swoje ZASADY, które uspokoją jego sumienie (czyżby?) oraz sprawią, że chociaż trochę, albo bardziej, będziemy trzymali za niego kciuki. Bo przecież świat nie jest czarno-biały i na pewno znajdziemy na nim kogoś bardziej złego niż zabójca z zasadami.

Billy dostaje nietypowe, dobrze płatne zlecenie i nawet pomimo dreszczu niepokoju podejmuje się jego realizacji. Jego zleceniodawcami są gangsterzy, a ich intencje od samego początku budzą wątpliwości, więc postanawia zachować zimny spokój i ostrożność, a przede wszystkim nikomu nie ufać. Przez pierwszą część powieści Billy płynie zgodnie z nurtem wytyczonym przez plan gangsterów z Vegas, którego istotnym elementem jest jego przykrywka - a mianowicie Billy udaje pisarza pracującego nad debiutancką powieścią. I to ten element jako pierwszy "kupił mnie" jako czytelnika, bo kto jak kto, ale King o pisarzach pisać umie - nawet jeśli mają to być udawani pisarze. Billy rozpoczyna pracę nad swoją autobiografią i w ten sposób dostajemy powieść w powieści, historię Billy Summersa od dzieciństwa poprzez okres dorastania w rodzinie zastępczej po służbę w Iraku. Dwie opowieści przeplatają się sprawnie dając czytelnikowi dodatkowe tło i dodatkowe "punkty", za które można Billiego polubić, nawet pomimo profesji jaką się zajmuje.

W końcu przychodzi dzień zero, moment wykonania zadania, zderzenie planu gangsterów z planem awaryjnym Summersa. Początkowo wszystko idzie po jego myśli, nawet biorąc pod uwagę, że jego obawy okazały się słuszne. Plan wydaje się skuteczny, ale nie da się zaplanować wszystkiego i w końcu pojawiają się nieprzewidziane okoliczności w postaci młodej Alice. Zmaltretowana dziewczyna ląduje tuż przed kryjówką Billiego, a on chcąc uniknąć komplikacji przyjmuje ją pod dach.

O ile zabieg z powieścią w powieści spodobał mi się od razu, to w tym przypadku miałem duże wątpliwości. Moja obawa opierała się na nieodpartym wrażeniu, że już to gdzieś czytałem, widziałem, a takie skomplikowanie planu głównego bohatera to nic nowego i doprowadzi zapewne do oczywistych wydarzeń. Czytając kolejne strony stajemy się świadkami budowania relacji pomiędzy Billiem a Alice, wydaje nam się, że wszystko prowadzi do oklepanego wątku romantycznego i oczywiście w pewnym sensie się nie mylimy, ale jak już wcześniej zauważyliśmy - świat nie jest czarno-biały. Moim zdaniem King umiejętnie poradził sobie z manewrowaniem pomiędzy stereotypami tworząc relację miłości, przywiązania i partnerstwa. Ta relacja z góry zakłada, że żadna ze stron nie będzie w pełni zadowolona, żadne z nich nie dostanie tego co chce, ale przecież nie tak działa świat.

Jak pisałem, książka nie jest horrorem. Z zarysu wydaje się powieścią sensacyjną, ale od momentu wprowadzenia do powieści Alice, wszystko mocno skręca w stronę kryminału noir i w sumie takie pozostaje już do końca. Billy nie może zostawić za sobą niehonorowych zleceniodawców (bo wiadomo - honor wśród złodziei jest powszechny), najbardziej ciekawi go kto tak naprawdę stoi za zleceniem, a zapewniam was, że tajemnica jest mroczna.

Od wielu lat King walczy ze swoim wizerunkiem "króla horroru" i lawiruje pomiędzy gatunkami z różnym rezultatem. Nie wszystkim przypadł do gustu "Pan Mercedes" inni skreślili "Śpiące królewny", ale w każdej powieści możemy znaleźć to co sprawia, że jego książki, pomimo tych różnych opinii, zawsze się sprzedają i lądują na listach bestsellerów: obserwacje. Mamy tu elementy szczęśliwego acz trudnego życia na przedmieściach, trudnej sytuacji gospodarczej rodzin i przedsiębiorców oraz obecnego wszędzie światka przestępczego przenikającego się relacjami ze światem polityków i oligarchów. Jak zaznaczono podczas ceremonii nadania mu Narodowego Medalu Sztuki "łączy w swojej twórczości niezwykły sposób opowiadania i przenikliwą analizę natury ludzkiej", a to na nas, czytelnikach, spoczywa obowiązek wyciągnięcia z tej obserwacji wniosków.

Ostatecznie, pomimo moich obaw, które towarzyszyły mi niemal przez całą lekturę, King wybronił się i swoją powieść, dostarczając zajmującą historię i pełne emocji zakończenie. Życie nie jest proste, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale i nie nie jest tak, że wszystko wygląda tak jak nam się wydaje. Ani pisarz taki jak King, ani my, nie mamy monopolu na prawdę i sprawiedliwość, ale zawsze powinniśmy liczyć na choć odrobinę jednego i drugiego. Na koniec Billie Summers dostał swoją prawdę i swoją sprawiedliwość, ale nawet to nie naprawi zła na świcie (chociaż być może uczyni go trochę lepszym). Osobiście ciekaw jestem jak komentowane będzie zagranie Kinga, które zastosował w finale. Czy przypadnie czytelnikom do gustu? Czy poczują tak jak ja, zrzucony na moje barki ciężar emocji i straty osłodzony odrobiną poczucia sprawiedliwości? Mam nadzieję, że tak, bo to oznaczałoby, że jest dla nas wszystkich nadzieja na dobre zakończenie...
Zapowiedzi

2019-09-26

"Creepshow"

2019-10-04

"W wysokiej trawie"

2019-10-23

"Castle Rock"

2019-11-08

"Doctor Sleep"

Social Media
STRONA NA SKRÓTY: